powrót


po wyjściu rano z Moka czeka nas bardzo zimny ale pogodny i bezwietrzny dzień










pod drogą





ze względu na duże zaśnieżenie Tomek rozpoczyna nieco na prawo od właściwego startu
od początku robi się trudno, mimo to przechodzimy ze 100m na lotnej









kolejne 2 wyciągi przypadają mi, tutaj powyżej śnieżnego pola czeka zalodzony kominek













Niżne Rysy i Rysy





mój drugi wyciąg z mikstową ścianką













trudny start nieco z lewej do trudnej załupy
jak się później okazało łatwiej byłoby się wbić 5 metrów w prawo (rządek haków w załupie)
więcej zdjęć załupy nie ma, niestety moje tępe ostrza w rakach i dziabach sprawiły że załupa znów okazała się być bardzo trudna nawet na drugiego




robi się przygodowo, przy wybijaniu haka, zakładam dźwignię z czekana i mocno szarpię
hak wylatuje, a ja styliskiem czekana trafiam w wargę i górną jedynkę, leci krew, przez chwilę zastanawiam się czy mam zęba,
na szczęście tylko zraniłem wargę i obiłem dziąsło





po wyjściu z załupy czeka nas jeszcze sporo łatwego terenu
tu jest jeszcze dobry firn i lód, ale powyżej w bardziej połogim terenie mocno spowalnia nas kopny śnieg









tu robimy trawers a potem do góry, robi się ciemno, Tomek ściaga plecak żeby założyć czołówkę
nagle plecak mu odjeżdża ... powoli sunie widocznym tu żlebem następnie rozpędza się i przelatuje przez jakiś próg pod nami
podejmujemy próbę odzyskania go ...


... schodzimy do progu zakładamy zjazd ze skalnego ucha, zjeżdżamy w przewieszeniu do kociołka z nawianym śniegiem,
z boku kotła udaje się założyć kolejny zjazd - w świetle czołówki poniżej nas widać niewielki próg, pod nim połogie pole śnieżne na którym leży zgubiony plecak :)

Docieramy do plecaka, schodzimy połogim polem śnieżnym do kulminacji która miała być Bulą pod Bandziochem. Od Buli powinno być łatwe zejście do Czarnego Stawu, niestety pod nami jest stromy próg, tracimy czas zastanawiamy się co jest nie tak. Wyciągam aparat i przyglądam się na zdjęcie zrobione rano nad Czarnym Stawem - okazuje się, że jesteśmy wyżej niż nam się wydawało. Kulminacje trzeba obejść po stronie Bandziocha a bula jest jeszcze poniżej. O 21:45 wypisujemy się jako ostatni tego dnia z książki wyjść i regenerujemy się herbatą i kanapkami






Trafiliśmy na niezłe warunki w głównej części ściany, były mocne trawy, dobre firny i polewki lodowe. Niestety duży opad śniegu z ubiegłego weekendu spowodował, że w mniej stromych miejscach zalegało sporo kopnego śniegu, co bardzo nas spowolniło w górnej części ściany. W tych warunkach do asekuracji poza camami, koścmi i hakami przydały się igły do traw, krótkie śruby do lodu i buldog. Pierwszy raz wspinałem się z lawinowym ABC, w zejściu mieliśmy ze 2 potencjalnie ryzykowne miejsca.

Na trudną załupę i lodowe polewki warto mieć ostre zęby od raków i dziab, a przy wybijaniu haków trzeba uważać na własne zęby :) Poza przygodami z orientacją w zejściu i plecakiem, udało mi się tak mocno kopnąć rakiem w skałę, że paznokieć od palucha zrobił się fioletowy
Dość dużo przygód jak na jedną akcję, ważne że wszystko dobrze sie zakończyło

Drogę znałem z zaawansowanej próby z 2008 roku, kiedy to po przejściu trudnej załupy zrobiło się ciemno i rozpoczęliśmy wycof.




powrót