powrót


5 grudnia, niedziela - dzien 2: Perdiguero 3222m, refugio Renclusa Budzimy sie chyba 5:30 jemy nasze zapasy, zakladamy raki i wyruszamy okolo 6:30 jeszcze przed switem. Jest pogodna noc, ksiezyc oswieca droge, wiec czolowka nie jest potrzebna. Za nami na Perdiguero uderza jeszcze kilka zespolow.




Poczatkowo idziemy lasem ktory w Pirenejach konczy sie kolo 2100m, pozniej juz tylko snieg. Slonce wstaje okolo 8:00. Idziemy za sladami, ktore jednak sie gubia, wiec korzystamy z naszych map w GPS. Lekko zeszlismy z trasy, jednak widzimy ludzi i dolaczamy do szlaku.































Droga jest dosc kamienista wiec raki miejscami bardziej przeszkadzaja niz pomagaja. Snieg robi sie gleboki, i czesto jest miekki wiec od czasu do czasu mozna wpasc po kolana lub glebiej. Mijamy z lewej strony szczyt Perdigueret 2839m i kierujemy sie w kierunku przeleczy Ubago 2703m.










Stad widac nasz cel ktory nie wydaje sie byc stromy, ale mamy jeszcze ponad 500 metrow w gore. Poczatkowo wspinamy sie dosc stromym i kamienistym zboczem, by dojsc do grani.






















Tu mijamy 2 mniejsze szczyciki by wreszcie dojsc do naszego celu.



















Jestesmy na Perdiguero 3222m.





Mariusz cieszy sie najbardziej, bo to jego pierwszy 3-tysiecznik. Widocznosc Jest rewelacyjna chociaz od zachodu sa chmury. Po stronie wschodniej widac odlegle szczyty wylaniajace sie z dalekiego morza chmur. Tradycyjne wspolne zdjecie, panorama i chwila odpoczynku.































Po chwili owiewaja nas chmury i pojawia sie widmo brokenu.







Czas schodzic na dol. Schodzimy ta sama droga, jednak nie wracamy do przeleczy Ubago, ale kierujemy sie na jezioro Ibon Blanco 2734.













Tu czeka nas dluga droga wzdluz doliny rzeki ktora zaczyna sie od tego jeziora. Miejscami jest mocno stromo, jednak snieg jest twardy i raki trzymaja rewelacyjnie. Slonce zachodzi i jeszcze dlugo idziemy z czolowka. Okolo 21 dochodzimy do drogi ktora prowadzi do miejscowosci Benasque do Hospital Benasque. Mamy szczescie - momentalnie lapiemy stopa i dojezdzamy do Hospital Benasque. Idziemy z tad nartostrada, a nastepnie szlakiem do schroniska. Doslownie 10 minut od schroniska spotykamy czlowieka ktory bladzi po ciemku, usilujac dojsc do schroniska. Slabo mowi po angielsku, ale dowiadujemy sie ze wyczerpaly mu sie baterie w latarce. Wlasnie schodzi z trzytysiecznika Tuca de Mulleres, mial nieprzetarty szlak i duzo sniegu i dlatego poworot zajal mu tak dlugo. My tez przychodzimy z daleka. Wreszcie 15 minut przed polnoca, po okolo 17 godzin wedrowki docieramy do refugio Renclusa na wysokosci 2140m, gdzie pozostaniemy do konca naszej wyprawy. W schronisku oczywiscie wszyscy juz spia. Nasz znajomy pokazuje nam gdzie sa pokoje sypialne. W kolejnych pokojach jest komplet ludzi. W koncu znajdujemy pusty pokoj nieogrzewany i w nim decydujemy sie zostac. Mariusz mowi ze jutro nigdzie nie idzie, wiec wyjscie na Aneto przekladamy na pojutrze. W pokoju jest okolo 0 stopni, ale przykrywam sie 4ma kocami i szybko zasypiam.

powrót